Karol nie zwalnia tempa, dzięki czemu mogę aktualizować swój blog w najmniej lubianej przez groundhopperów porze roku. Tym razem przedstawiam jego wrażenia z meczu, który odbył się w Teatrze Marzeń.
Manchester United -
Sunderland
Po powrocie ze
słonecznego Singapuru przyszło mi się zderzyć z angielską pogodą czyli brakiem
słońca, codziennym deszczem, brakiem zieleni czy niską temperaturą. Po okresie
dwóch tygodni przyzwyczaiłem się ponownie do tych warunków, tym bardziej, że
zbliżała się moja wizyta na Old Trafford. Stadion, na którym gra drużyna
Manchesteru United, jest miejscem do którego na każdy mecz zmierzają kibice z
Wielkiej Brytanii, Europy czy reszty świata, więc dostanie biletu nie jest
prostą sprawą. Pierwszą opcją było wykupienie karty kibica, pozwalającej zakup
biletów na wszystkie mecze "Czerwonych diabłów". Jednak wraz ze
znajomymi zdecydowaliśmy na zakup wejściówek przez stronę oferującą bilety na
różnego rodzaju wydarzenia sportowe. Na pierwszy rzut oka firma okazywała się
godna zaufania, opisując siebie jako działającą od 1994 i mającą rzeszę
zadowolonych klientów. W końcu zdecydowaliśmy się na miejsca w dolnej części
stadionu, w niedalekiej odległości od murawy. Jednak później, czytając
negatywne opinie o firmie onlineticketexpress, miałem pewne obawy o to czy w
ogóle dostaniemy bilety. W końcu jednak na dzień przed meczem kurier zapukał do
moich drzwi i wręczył kopertę z biletami. Oczywiście miejsca nie były takie
jakie chcieliśmy, jednak ważne, że bilety były w moich rękach.
W sobotę o godzinie 9
wyjechaliśmy w stronę Manchesteru i mniej więcej po 4 godzinach jazdy mieliśmy
się zameldować przy stadionie. Niestety związany ze świątecznym szaleństwem
zakupowym zwiększony ruch drogowy skutecznie utrudniał jazdę, szczególnie za
Birmingham, na skutek czego podróż zajęła nam 6 godzin i dojechaliśmy na
miejsce tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Po drodze spotkaliśmy grupy
kibiców United, Manchesteru City, Liverpoolu czy Evertonu, czyli drużyn
rozgrywających swoje mecze w sobotę o godzinie 15.
Old Trafford jest
położony na trasie wylotowej z Manchesteru i dzięki czemu nie musieliśmy stać w
kolejnych korkach, przejeżdżając przez miasto. Stadion jest położony w bliskim
sąsiedztwie domków jednorodzinnych i zapewne takie miejsce zamieszkania jest
marzeniem każdego kibica "czerwonych diabłów". Po przejściu przez
bramki bez żadnego sprawdzenia przez ochronę czy przypadkiem nie wnosimy
niebezpiecznych przedmiotów, schodami udaliśmy się na górną trybunę. Służby
porządkowe widocznie wierzą kibicom i pozwalają im wchodzić beż żadnej rewizji,
jaka ma miejsce na większości stadionów świata. Po wejściu na trybuny i zajęciu
miejsc na samej górze mogliśmy obejrzeć w akcji jedną z najlepszych drużyn na
świecie. Tego dnia Manchester United zmierzył się z Sunderlandem, który wydawał
się niezbyt silnym przeciwnikiem dla drużyny sir Alexa Fergusona. Robin van
Persie, Wayne Rooney, Rio Ferdinand, Paul Scholes, Ryan Giggs czy Nemanja Vidić
są graczami najwyższej światowej półki, walczących o odzyskanie prymatu w
Premiership. Z graczy gości jedynie John O'Shea, były gracz United, mógł się
pochwalić sukcesami w światowym futbolu a także jeden z lepszych szkoleniowców
w Anglii Martin O'Neil mógł wzbudzić szacunek u fana gospodarzy.
Mecz zaczął się od dominacji graczy Alexa Fergusona,
którzy szybko strzelili dwie bramki i zakończyli pierwszą połowę z dwubramkową
przewagą. Moja grupa w przerwie meczu udała się na degustację piwa i omawianie przebiegu
minionej połowy. Po przerwie United strzeliło bramkę na 3-0 za sprawą Rooney'a,
zaś gościom udało zdobyć się honorowego gola w zamieszaniu podbramkowym. Wynik
3-1 utrzymał się do końca, pozwalając gospodarzom na utrzymanie przewagi nad
sąsiadem zza miedzy City. Po ostatnim gwizdku 75 tysięcy kibiców odśpiewało Glory, glory Man United i oprócz dopingu
na początku a także po bramkach były to jedyne głośne efekty dopingu fanów w Teatrze Marzeń. Po wyjściu ze stadionu
zauważyliśmy grupę fanów czekających na piłkarzy udających się do autokarów po
skończonym występie, jednak z powodu deszczu nie dołączyliśmy do tej futbolowej
gorączki. Na koniec dodam, że spodziewałem się większych problemów z korkami, w
końcu ponad 75 tysięcy ludzi obejrzało to spotkanie. Jednak nie miałem żadnych
utrudnień przy włączaniu się do ruchu i bez problemów udaliśmy się w drogę
powrotną do Bristolu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz